Dzielny Fenris
czyli opowieść o tym, że nawet w chorobie nie można się poddawać
A oto historia Fenrisa...
Życie smutkiem pisane. Niechciane serce, które pragnie być kochane
Podążam wciąż do przodu
choć nie wiem dokąd mam iść.
Czasem staje... rozglądam się wokół
i widzę wciąż te same, zamknięte drzwi.
I pytam Cienia - co zawsze ze mną,
co z życiem zrobić mam?
lecz Cień nie odpowie,
przecież moje życie ledwie zna.
Więc którymi drzwiami przejść,
by dom znaleźć swój?
Które wybrać i jak w nie wejść,
gdzie jest do nich klucz?
Oto Fenris. W skrócie Fen. Pies numer 441/12... W schronisku na początku był tylko numerem. Kolejnym psem, który trafił nie wiadomo dlaczego za kraty. Znaleziony? Oddany? A czy to ważne? Nie.
Fenris miał swoją przeszłość. Miał imię, pana, rodzinę... a może tylko plac, którego miał strzec. Cokolwiek to było - miał przeszłość i wydawałoby się i przyszłość. Jednak coś się stało i dla Fena czas się zatrzymał. Minęła wiosna. Minęło lato i zaczęła się jesień. Każdy dzień taki sam, tylko pogoda się zmieniała. teraz wielkimi krokami zbliża się zima, a ten piękny pies nadal siedzi i wypatruje zza krat swego człowieka. Z dnia na dzień coraz mniej wierzy, że ktoś go zabierze. Szczególnie, gdy wokół tyle pięknych i zdrowych psów. A on? Może i piękny, może wyjątkowy, ale zdrowia mu brak. Kto weźmie na swoje barki cudzą chorobę?
By wyzdrowieć potrzeba tak niewiele. Trochę lekarstw, cierpliwości, czasu... a przede wszystkim ciepła, poczucia bezpieczeństwa i wiary w lepszy dzień. Bez wiary nie można wyzdrowieć.
Fenris ma zapalanie skóry, które ze względu na nietypowy mechanizm chorobowy jest wciąż diagnozowane. Choroba zaatakowała głównie okolice oczu. Psiak potrzebuje kropli stosowanych kilka razy na dzień. Niestety w schronisku nie jest to możliwe - przy takiej ilości psów pracownicy nie dadzą rady kropić Fenrisowych oczu z wymaganą częstotliwością. Dlatego szukamy dla psiaka nie tylko domu stałego, ale choćby domu tymczasowego, gdzie jego oczka szybciej zostaną wyleczone. Obecnie Fenrtis dostaje zastrzyki z antybiotykiem. 20.10.2012 dostał jednorazową dawkę leku do oczu o przedłużonym działaniu, który, jak dobrze pójdzie, przegoni chorobę. Niestety, na razie, reakcja na lek jest dość słaba. Najprawdopodobniej trzeba będzie powtórzyć jego podanie. Fenris prosi więc o wsparcie - jednorazowa dawka to koszt 180 zł! Gdyby Fen był w domu, a nie w schronisku, koszt leczenia byłby znacznie niższy, oczy możnaby wtedy kropić codziennie tańszymi lekami.
Jaki jest Fenris? Ktoś spyta.
Ciężko jest opisać w dwóch zdaniach tego wspaniałego psa. Zdjęcia mogą pokazać więcej. Ale dopiero w spotkaniu w cztery oczy można ujrzeć najgłębsze zakamarki jego duszy. Ujrzy się wtedy serce wielkie i pełne dobrych uczuć. Zobaczy się dumę i upór, które trzymają go przy życiu. Dostrzeże się jego piękno.
Fenris to pies bardzo uczuciowy, ale potrzebujący czasu. W pierwszym kontakcie mógłby wydać się chłodny. Ale nic bardziej mylnego! Fen jest ostrożny. Zanim w pełni zaufa i pokaże swą psią wierność i przyjaźń, musi trochę poznać człowieka. Najlepiej poznaje się go na spacerze!
Spacer z nim to sama przyjemność! Na smyczy niemal nie ciągnie. Potrafi iść przy nodze. Jedynie czasem, gdy coś go zaciekawi to staje jak osiołek i robi wszystko by tam dojść/powąchać/zaznaczyć swoją obecność.
Gdy zobaczy wodę, to oczy mu się śmieją. Co prawda pogody do pływania nie ma, ale nawet w deszcz i pluchę można zamoczyć łapki i brzuszek!
A gdy mu się nudzi... to umila sobie czas śpiewaniem. Mruczy pod nosem, popiskuje sobie i przebiera łapkami niczym szczenię, które chce się wyrwać do zabawy, ale powstrzymuje go wzrok matki.głby wydać się chłodny. Ale nic bardziej mylnego! Fen jest ostrożny. Zanim w pełni zaufa i pokaże swą psią wierność i przyjaźń, musi trochę poznać człowieka.
W stosunku do psów bywa różnie. Kto z nas lubi każdego? Kto nie miałby ochoty czasem komuś powiedzieć w twarz co myśli ale mu nie wypada? Fen nie ma zahamowań w tym względzie. Jak któryś z kolegów mu się nie spodoba to mu to powie. Nawet pokaże. Ale nie jest skory do bójek. Ostrzega, czasem poszczeka, niekiedy pokażę zęby - mimo to łatwo go odwołać i skierować jego myśli na inny tor.
Za to suczki, ten kawaler, uwielbia! Każdą będzie adorować i życie za nie odda!
Kiedy razem spacerujemy, nie ważne czy idziemy sami, czy w większej grupie z innymi psami, Fen mało zwraca uwagi na psich kolegów gdy idzie. Razem z nimi obwąchuje krzaki, drzewa i nie ma pomiędzy pobratymcami spięć. Ważniejszy wtedy jest spacer, od tego co inni myślą, co robią i czy czasem nie zachodzą mu za skórę.
Spacerów już kilka za nami. Wiele jeszcze nas czeka. Póki Fen nie znajdzie domu, będziemy chodzić tak często, jak to tylko będzie możliwe, czyli jak los da to dwa razy w tygodniu.
Fen czeka na te dwa dni. Czeka z nadzieją, że kiedyś po spacerze nie wróci do kojca! Czeka na słowa - chodź ze mną!
Pożegnalna pieśń Fenrisa
Umierać w samotności...będąc niechcianym, zapomnianym, umierać nie należąc do nikogo, to najgorsza ze śmierci...
Śmierć w zapomnieniu. Śmierć za życia...I nikt nie zapłacze. NIKT nie wspomni, nie zatęskni, nikomu łza z oka nie spłynie.
Taka śmierć czai się na mnie, tuż za rogiem, w każdym półcieniu, w niedopowiedzianych słowach, a nawet w promieniach słońca. Śmierć, to jedyny byt, który na mnie czeka. Czeka na jeden nieprzemyślany ruch, na chwilę zwątpienia. A gdy to nastąpi to pokaże mi się, a ja z Nią pójdę. Bo tylko Ona wyciągnie do mnie rękę, tylko Ona...Świat o mnie zapomni, Śmierć nie.
A to wszystko dlatego, że człowiek zostawił mnie na drodze. Samego. Zapomniał o mnie. Wyrzucił mnie nie tylko z pamięci, ale i z serca, a wraz z tym zgubił moją wiarę.
Jeszcze tak naprawdę nie umieram. Żyję...ale co to za życie? Samotne dni, gdy wokół tyle cierpienia. Smutny czas, zimno – nawet wtedy gdy słońce jasno świeciło na niebie. Ciemno wokół, światło nadziei już zgasło.
Jestem chory. Mam szansę wyzdrowieć...ale to szanse nikłe, póki jestem tutaj. Dopóki nie znajdzie się ktoś, kto pomoże, zabierze stąd, nigdy nie będę zdrów, a któregoś dnia się poddam...i pójdę za Śmiercią w wieczną ciemność. Albo mnie zabiją. Nie widząc sensu dalszej walki z moją chorobą. W imię wyższej idei – bym nie cierpiał. Ja zgodzę się z nimi. Niech zabijają. Niech kończy się to życie pełne tępego bólu. Bólu nie tylko fizycznego, ale i tego z popękanego serca.
Jestem chory. Jakieś bakterie zaatakowały moje oczy. To boli i swędzi za razem. Nie mogę powstrzymać łap by nie drapać powiek, nie mogę pozbyć się pazurów bym nie ranił się znowu i znowu. Leki nic nie dają, bo jak mają pomóc kiedy brak nadziei? Każdego dnia jest gorzej...
Ale czasem słyszę jak ktoś powie – Fenris, chłopcze, nie poddawaj się. I chce usłuchać tego głosu. Więc walczę! Żyję! I każdego dnia proszę Los by zesłał na mą drogę człowieka. Człowieka, który pomoże, zabierze do siebie, wyleczy!
I odegna ode mnie Śmierć...W zamian dostanie moja miłość, a moje serce się zasklepi, znikną pęknięcia. Rysy pozostaną, blizny przeszłości, ale one nie będą ważne! Tylko człowiek będzie ważny! I będę zdrów! Nie będzie już bólu i zniechęcenia!
Tylko proszę, proszę Cię mój Losie –ześlij na mą drogę Dobrego człowieka. Jeśli nikt się nie zjawi odejdę w zapomnieniu, chyba że nawet śmierć o mnie zapomni....
18.12.2012 - Fenrisek powoli zdrowieje w domu tymczasowym
Zapalenie skóry wciąż jest diagnozowane - wykluczono już dermatofity i nużeńca, ale pojawiło się podejrzenie choroby autoimmunologicznej. Mimo braku jednoznacznej diagnozy, leczenie przynosi efekty - skóra wokół oczu nie jest już tak zaczerwieniona, a piesek czuje się znacznie lepiej. Jedyne czego brakuje mu do szczęścia to kochający dom już na zawsze.
Korzystając z okazji prosimy o wsparcie finansowe dla Fenriska na dalszą diagnostykę i leczenie.
Zdjęcie Fenriska widoczne poniżej przedstawia jego oczka przed i po leczeniu.
17 stycznia Fenris pojechał do domu stałego!
Mamy nadzieję, że jego życie będzie już od teraz szczęśliwe!
A to zdjęcia po paru miesiącach Fenrisa w swojej chacie! Oczka całkiem się zagoiły i Fenris jest bardzo szczęśliwy i kochany przez wszystkich domowników.