Fundacja Przystanek Schronisko
Numer konta bankowego:
PL 67 1050 1243 1000 0090 3014 0421
SWIFT: INGBPLPW
KRS: 0000431376
NIP: 6351830983

 

Reks - gdy nie ma dla kogo żyć...


Biegł przed siebie. Czuł ciepły wiatr w uszach, pod łapami miał zieleń traw. Był sam, ale to była dobra samotność. Wiedział bowiem, że ma ona koniec, bo zaraz On do niego przyjdzie. Usiądą razem pod jabłonią, zatopią się w miłym cieniu. Pies i jego przyjaciel człowiek. Pszczoły będą radośnie brzęczały nad nimi wśród młodych, jabłoniowych pąków.

Była wiosna...

Nadeszło lato, pierwsze upały, pierwsze naprawdę długie dni. Ich ulubiona pora roku od 10 lat! Przez letnie miesiące zawsze tyle się działo! Na przykład ten rok, gdy wyjechali na wspólne wakacje, a on tak bardzo się cieszył, że...

Coś go nagle obudziło, zrobiło się zimno. Chłód zakradł się niespodzianie. Wdarł się w myśl, nie pozwolił na dalsze wspomnienia. Chciał biec, ale nogi go nie słuchały. Chciał się wyrwać, uciec, wrócić... Mógł jedynie leżeć, zwinięty w ciasny kłąb i walczyć z chłodem. I tak nie miałby dokąd pójść. Jego świat ograniczały teraz kraty.

Była już jesień, a on był sam. Naprawdę sam... Bez swego przyjaciela u boku. Bez nadziei, że on wróci, przyjdzie jak dawniej. Usiądzie pod jabłonią, weźmie na spacer. Nie wrócił tamtego dnia lata, dnia, który wszystko skończył. Nie wrócił na dzień następny, ani po tygodniu. Po miesiącu serce wiedziało, że jego przyjaciel nie wróci już nigdy. Został sam, bo jego pan zachorował. Został sam, bo inni ludzie go zawiedli.. Nikt się nim nie zajął. Nie pozwolili mu zająć się swym przyjacielem. Był teraz sam... Tylko on, chłód i kraty.

Serce chciałoby się wyrwać na wolność. Wrócić do swego przyjaciela, który gdzieś tam został i przecież wciąż go potrzebował. Wrócić pod tą starą jabłoń, która tyle lat dawała im cień. Nie ma już jednak jabłoni, nie ma dawnego życia. Pozostała tylko pustka w sercu, mały boks i nadchodząca zima. I chłód... Ten chłód, który wkrada się w umysł, powoduje, że nic już nie jest ważne. Apatia jest jedyną drogą ucieczki. Zostać i zapomnieć. To jedyne co pozostało 10-letniemu psu, który do lata miał jeszcze wszystko - dom, pana, ciepło, bezpieczeństwo i dobre wspomnienia. Teraz nie ma już nic, chłód nie pozwala wspominać. Sny i marzenia zmieniły się w koszmar życia.

Jednak Reks, bezpański 10-letni pies, w głębi serca wciąż wierzy, że życie może się zmienić. Tylko tak trudno żyć z dnia na dzień, kiedy nie widać słońca, tak trudno budzić się rano w samotności, jeść, wstawać... Bo po co? Dla kogo?

Gdy jest sam, smutnie patrzy przed siebie. Zwinięty w kłębek na wilgotnym kocu, wygląda jakby już się poddał. Wystarczy jednak do niego podejść, wyciągnąć rękę, otworzyć metalowe drzwiczki i od razu w jego oczach pojawia się płomyk - mała iskierka nadziei, przebłysk tego, co może się w tych oczach rozpalić, gdy znów będzie miał dla kogo żyć.

Na spacerach nie widać po nim wieku. Gdybyśmy nie wiedzieli, że ma około 10 lat, dalibyśmy mu najwyżej 5. Z werwą idzie przed siebie, nie boi się wyzwań i nieznanego. Pokłada w człowieku wielką ufność. Przyjaźnie nastawiony do otoczenia, miewa swoje psie antypatie, szczególnie nie pała miłością do większych od siebie. Kto z nas jednak lubi każdego?

Spacery z wolontariuszem, to wszystko, co mu pozostało. Te dwa dni w tygodniu spędzone z opiekunem to jedyne, co trzyma jego serce w nadziei. W nadziei, że szara codzienność znów nabierze barw, że życie się zmieni - na lepsze.

Jedyne o czym marzy, to by w jego smutną codzienność wkradł się człowiek. Inny, nie ten przyjaciel z dawnego życia. Mimo wszystko człowiek. Ktoś, kto popatrzy przychylnym wzrokiem, przywita się z uśmiechem i poda rękę. Reks odwzajemni uścisk. Choć z początku nieufnie, bojąc się znów przywiązać, z biegiem czasu jednak ruszy wiernie z nowym przyjacielem. I tak po raz kolejny połączą się dwie duszę, ręka w łapę ruszą razem przez życie. Z radością witać będą każdy nowy dzień.

Tymczasem Reks siedzi sam i stara się pamiętać. Kwitnącą jabłoń, brzęczące pszczoły, promienie porannego słońca i rękę delikatnie głaszczącą po głowie. Pomimo chłodu wdzierającego się w samotne serce.